Las szumi kroplami deszczu, spadającymi z gałęzi na gruby dywan z liści, rozpościerający się u stóp buków. Poza tym cichym dźwiękiem nie słyszę nic. Zgrubienia na pniu dębu pokrywa mech. Otaczające mnie barwy są stonowane i łagodne, brak w nich szalonej radości i krzykliwości kolorów wiosny i lata. Ostatnio rozmawiałam z koleżanką o przełomie jesieni i zimy, dlaczego ta pora roku nie jest lubiana przez ludzi. Powiedziała mi, że być może jest to kwestia długich tygodni zdominowanych przez zgaszone odcienie.
Mnie natomiast rzadko nawiedza tęsknota za kolorami. Raczej zachwycam się skromnością w palecie barw chłodnej pory roku. Umysł wypoczywa wśród nikłej ilości bodźców jak nigdy, i nawet niebezpieczna, zachłanna nawłoć wydaje się być uspokojona przez wszechobecną i niemalże idealną ciszę. Ukazuje swą inną, zimową i piękną stronę.
Mnie natomiast rzadko nawiedza tęsknota za kolorami. Raczej zachwycam się skromnością w palecie barw chłodnej pory roku. Umysł wypoczywa wśród nikłej ilości bodźców jak nigdy, i nawet niebezpieczna, zachłanna nawłoć wydaje się być uspokojona przez wszechobecną i niemalże idealną ciszę. Ukazuje swą inną, zimową i piękną stronę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz